czwartek, 14 listopada 2013

Hisoria zaginionej skarpetki cz.2

Spadla na ziemie
-oh wyjątkowo tu nie przyjemnie
Wykrzyknęła
-tez cos to chyba jasne jesteś w śmietniku
Nagle usłyszała glos zza niebieskiego worka z butelkami
-w śmietniku co to znaczy
-to znaczy ze sie zużyłaś i ktoś cie wyrzucił
-ja sie zgubiłam wcale nie jestem zużyta
Z za worka wysunął sie dziurawy but
-no fakt trochę brudna ale całkiem dobra
-a ty co tu robisz?
-ja, chodzilem przez wiele lat po wielu drogach i chodnikach, swoje juz zrobiłem, i zasłużyłem na odpoczynek, leże sobie tu i czekam na Panow od zmieniania
-kogo?
-no takich Panow co zabierają przedmioty, które juz swoje zrobiły i przemieniają je w cos innego. słyszałem, ze możesz być kim tylko zechcesz, od jednej butelki co teraz podobno jest długopisem!
-ale ja lubie być skarpetka, jeszcze musze sie wytrzeć na piecie, tak słyszałam od starszych w szufladzie
- a no tak, masz zatem jedno wyjście, musisz sie do czegoś przykleić, i spróbować dostać sie do mętliku
-gdzie?
-ach młodzież! tam trafiają wszystkie pojedyncze przedmioty, które odłączyły sie od pary, dobrowolnie, jak moj prawy co chciał zostać butem, zamiast sie zmienić tak jak ja, no i te, które zgubiły swoja parę przypadkiem.
-ale jak sie tam dostać? i co mnie tam spotka? jak długo tam sie jest? czy tam jest ładna pogoda?
-ja nie wiem! podobno jakoś trafiasz tam sama, jeśli bardzo chcesz
-chodz ze mna lewy bucie
- o nie nie nie ja tam sie nigdzie nie wybieram, nachodziłem sie juz nadto, teraz niech mnie zmienia i noszą, ja chodzić juz nie chce. Poza tym tam każdy musi trafić sam
-ach no tak, to mówisz ze mam sie przczepic
-tak jak przyjdą nas wyjmować złap mnie za sznurówkę i po kłopocie
Tak tez sie stało skarpetka złapała sie potem opadła na podłogę, but uśmiechnięty tylko jej pomachał językiem i zniknął, aby zrealizować swoje marzenia o przemianie.
 Skarpetka tak sobie leżąc nagle poczuła, ze może sie poruszać. I to nie tylko z wiatrem, ale samodzielnie. Przesuwała sie powolutku tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi. I nagle w oddali zauważyła wirujące powietrze. Trochę jak to, które kiedyś widziała z balkonu w upalny dzien, nad rozgrzana jezdnia, trochę jednak inne bo zmieniało kolor z niebieskiego na fioletowy potem różowy i znów na odwrót. 
Niezwykle ja to zainteresowało wiec powolutku przesuwała sie w tym kierunku. Kiedy w końcu tam dotarła, cos jakby ja wciągnęło i tak zaczęła wirować, ze sracila zupełnie orientacje, nie wiedziała czy nadal jest ściągaczem do góry, czy tez odwrotnie, poczuła mile ciepło. Tak  jak wtedy, gdy jej właściciel wracał z zimowego spaceru, ze zmarzniętymi stopami, a mama robiła mu gorąca czekoladę, i kiedy tak popijał stopy sie rozgrzewały powolutku. Poczuła sie tez czyściutka i pachnąca jak zaraz po praniu i płukaniu w pachnącym płynie. Tak zrelaksowana opadla delikatnie jak listek na mięciutka trawę.
-jest ktoś! jest! miałaś racje pierwiosnku
Krzyczała na cale gardło dziecięca rękawiczka z jednym palcem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz