Spadla na ziemie
-oh wyjątkowo tu
nie przyjemnie
Wykrzyknęła
-tez cos to chyba
jasne jesteś w śmietniku
Nagle usłyszała
glos zza niebieskiego worka z butelkami
-w śmietniku co
to znaczy
-to znaczy ze sie
zużyłaś i ktoś cie wyrzucił
-ja sie zgubiłam
wcale nie jestem zużyta
Z za worka wysunął
sie dziurawy but
-no fakt trochę
brudna ale całkiem dobra
-a ty co tu
robisz?
-ja, chodzilem przez wiele lat po wielu drogach i chodnikach, swoje juz zrobiłem, i zasłużyłem
na odpoczynek, leże sobie tu i czekam na Panow od zmieniania
-kogo?
-no takich Panow
co zabierają przedmioty, które juz swoje zrobiły i przemieniają je w cos
innego. słyszałem, ze możesz być kim tylko zechcesz, od jednej butelki co teraz
podobno jest długopisem!
-ale ja lubie być
skarpetka, jeszcze musze sie wytrzeć na piecie, tak słyszałam od starszych w
szufladzie
- a no tak, masz zatem jedno wyjście, musisz sie do czegoś przykleić, i spróbować dostać sie do mętliku
-gdzie?
-ach młodzież!
tam trafiają wszystkie pojedyncze przedmioty, które odłączyły sie od pary,
dobrowolnie, jak moj prawy co chciał zostać butem, zamiast sie zmienić tak jak
ja, no i te, które zgubiły swoja parę przypadkiem.
-ale jak sie tam dostać?
i co mnie tam spotka? jak długo tam sie jest? czy tam jest ładna pogoda?
-ja nie wiem!
podobno jakoś trafiasz tam sama, jeśli bardzo chcesz
-chodz ze mna lewy
bucie
- o nie nie nie
ja tam sie nigdzie nie wybieram, nachodziłem sie juz nadto, teraz niech mnie
zmienia i noszą, ja chodzić juz nie chce. Poza tym tam każdy musi trafić sam
-ach no tak, to mówisz
ze mam sie przczepic
-tak jak przyjdą
nas wyjmować złap mnie za sznurówkę i po kłopocie
Tak tez sie stało
skarpetka złapała sie potem opadła na podłogę, but uśmiechnięty tylko jej pomachał
językiem i zniknął, aby zrealizować swoje marzenia o przemianie.
Skarpetka tak sobie leżąc nagle poczuła, ze może
sie poruszać. I to nie tylko z wiatrem, ale samodzielnie. Przesuwała sie
powolutku tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi. I nagle w oddali zauważyła wirujące
powietrze. Trochę jak to, które kiedyś widziała z balkonu w upalny dzien, nad rozgrzana
jezdnia, trochę jednak inne bo zmieniało kolor z niebieskiego na fioletowy
potem różowy i znów na odwrót.
Niezwykle ja to zainteresowało
wiec powolutku przesuwała sie w tym kierunku. Kiedy w końcu tam dotarła, cos
jakby ja wciągnęło i tak zaczęła wirować, ze sracila zupełnie orientacje, nie wiedziała
czy nadal jest ściągaczem do góry, czy tez odwrotnie, poczuła mile ciepło.
Tak jak wtedy, gdy jej właściciel wracał
z zimowego spaceru, ze zmarzniętymi stopami, a mama robiła mu gorąca czekoladę,
i kiedy tak popijał stopy sie rozgrzewały powolutku. Poczuła sie tez czyściutka
i pachnąca jak zaraz po praniu i płukaniu w pachnącym płynie. Tak zrelaksowana opadla
delikatnie jak listek na mięciutka trawę.
-jest ktoś! jest!
miałaś racje pierwiosnku
Krzyczała na cale gardło dziecięca rękawiczka z
jednym palcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz